Depresja poporodowa to najgorsza rzecz, jaka kiedykolwiek mnie spotkała. – Napisała Agnieszka. Przez pierwsze dni w szpitalu odczuwała przygnębienie. Jej nowo narodzona córeczka chciała jeść, otwierała buzię i szukała piersi, a ona nie umiała jej przystawić. Alutka była głodna i strasznie płakała. Z pomocą przyszła położna, wiele prób zakończonych niepowodzeniem. Jakby było coś więcej, jakaś niechęć i blokada, że nie uda się i koniec. Agnieszka w szpitalu była przez większość czasu sama – wiadomo, godziny odwiedzin są ograniczone, a rodzina najwidoczniej miała inne plany. Od dłuższego czasu układało się między nimi niespecjalnie. Agnieszka nie jadła, choć była wyczerpana ogromnym wysiłkiem, jakim jest poród. Dosłownie nic nie przechodziło jej przez gardło. I to przygnębienie, które nie mijało. Inne mamy tak spontanicznie uśmiechały się do swoich dzieci, tuliły je, kołysały. Tylko nie ona. Nie mogła. To pewnie Baby Blues. W końcu tyle się o tym mówi, pisze, czyta. Huśtawka emocjonalna, która minie, i tyle. Tak myślała. 
W domu nadeszły pierwsze wątpliwości – jak dam sobie radę? – Pisze Agnieszka. Przez całe dnie była sama z dzieckiem. On, który powinien być wsparciem, schował się bezpiecznie na swoim trzecim planie, odgrywając różne role, oprócz tej najważniejszej – roli ojca i partnera. Agnieszka płakała codziennie. Działo się z nią coś niedobrego. Wydawało się jej, że kompletnie nie nadaje się na matkę. Alutka często płakała, a ona nie wiedziała dlaczego. Z jednej strony odczuwała niepokój o dziecko, a z drugiej marzyła, aby wszystko było jak kiedyś. Nie było żadnej mistycznej więzi z dzieckiem, o której piszą matki na blogach i forach. Coraz częściej myślała o tym, że jej macierzyństwo to pomyłka, a ona nie zasługuje, aby być matką. Pewnego dnia wybrała się na spacer z Alutką w wózku. Gdy malutka zasnęła, chciała wstać z parkowej ławki i po prostu iść przed siebie, zostawić ją w parku. Ktoś ją znajdzie, trafi do lepszej rodziny, w której będzie matka, tuląca z miłością. Wszystko to działo się w głowie Agnieszki już od kilku miesięcy. Wstawała codziennie rano, miała stały rytuał dnia. Sęk w tym, że prawie codziennie płakała. Między zmianą pieluszki a robieniem obiadu, między kolacją a kąpielą. W nocy, gdy w końcu udało się jej zasnąć, często budziła się zlana potem, albo śniła, że ktoś wyrywa jej z rąk dziecko.

Pewnego dnia matka Agnieszki zaproponowała, że zabierze wnuczkę do siebie. Zrobiła to z życzliwości, jak to babcia, która chce się nacieszyć wnukami. Nikt nie wiedział, co przeżywa Agnieszka. W końcu depresja poporodowa to temat tabu. Mało kto postrzega to jako chorobę, którą trzeba leczyć. Świadomość na jej temat wciąż jest niewielka, łatwiej ocenić i przypiąć łatkę – matka, która nie kocha swojego dziecka. Agnieszka propozycję mamy odebrała jako atak. Pierwszy raz w życiu przytuliła Alutkę do siebie, do swojego serca. Pojawił się strach, że ktoś odbierze jej dziecko, a ona przecież je kocha na swój nieudolny sposób. Pierwszy raz od czasu porodu przepłynęło przez nią tyle ciepłych uczuć. Po jakimś czasie Agnieszce skończyła się dziekanka i wróciła na studia. Siedząc na wykładach, cały czas myślała o Alutce. Z czasem świat zaczął nabierać kolorów. Dziś, po kilku latach, ciąża i pierwsze miesiące życia Alutki kojarzą się Agnieszce z przygnębieniem, pustką i myślami samobójczymi. Często odczuwa wyrzuty sumienia – w końcu co ona chciała od swojego życia, inni mają gorzej, chore dzieci, ciężka sytuacja materialna. Trudno było jej zrozumieć, co tak naprawdę się stało. Alutkę kocha całym sercem, udało się im nawiązać fantastyczną więź, córka jest teraz jej całym życiem. Agnieszce trudno uwierzyć, jak to możliwe, że to spotkało właśnie ją. Gdyby mogła cofnąć czas, zgłosiłaby się do jakiegoś specjalisty. Jednak wtedy nie wiedziała, z czym ma do czynienia. Nikt nie widział albo nie chciał widzieć. Świat, w którym wtedy funkcjonowała, można porównać do obrazu odbitego w krzywym lustrze. W pewnym sensie Agnieszka jest szczęściarą, bo u niej minęło samoistnie. Ale bywa też inaczej, co może mieć dramatyczne skutki, nawet w postaci tzw. samobójstwa rozszerzonego.

Dziecko, matka i depresja… co dalej?

Jak pisze fundacja Wemenders, co roku w Polsce ok. 50 tys. kobiet zapada na depresję poporodową. Znacznie więcej odczuwa tzw. baby blues, który mija w ciągu kilkunastu dni po urodzeniu dziecka. Depresja poporodowa rzadko mija samoistnie. 1 – 2 matki na 1000 może wykazywać objawy psychozy poporodowej. Fundacja Wemenders pomaga osobom chorym na depresję. Niedawno trafił do sprzedaży poradnik pt. Dziecko, matka i depresja, który jest dostępny w księgarni Isthis. Całkowity dochód z jego sprzedaży zostanie przeznaczony na pomoc matkom cierpiącym na depresję, m.in. na opłacanie wizyt u psychiatrów, psychologów i prawników. Fundacja angażuje się w prowadzenie zajęć, grup, wykładów, spotkań i pogadanek dotyczących depresji. Wydaje nieodpłatne broszury, ulotki i infografiki edukacyjne. Pacjenci i podopieczni fundacji – chorzy, ich rodziny otrzymują bezpłatną pomoc, jeśli chodzi o leczenie i edukację. Państwo polskie traktuje psychiatrię po macoszemu, niestety. Zapewne wynika to z niewiedzy i ignorancji – bardzo często depresja jest postrzegana jako czyjś kaprys, próba zwrócenia uwagi na siebie czy “widzimisię”. Leczenie depresji poporodowej to przede wszystkim psychoterapia. Czasem dodatkowo potrzebne jest wdrożenie leczenia farmakologicznego. Najważniejsze, aby nie lekceważyć pierwszych objawów i jeśli baby blues podejrzanie się przedłuża, natychmiast zgłosić się do specjalisty.

Depresja poporodowa - poradnik Wemenders
Plakat: Dziecko, matka i depresja. Poradnik Wemenders

Na stronie księgarni możemy poczytać o poradniku “Dziecko, matka i depresja” tak:

“Fundacja Wemenders wydała pierwszy w Polsce poradnik dla bliskich i partnerów kobiet z depresją poporodową. O ile na rynku jest sporo pozycji omawiających podstawowe zagadnienia baby blues i depresji poporodowej, o tyle ten poradnik jest pierwszym pełnym kompendium wiedzy na ten temat. Obejmuje on wszystkie aspekty związane z tą chorobą: medyczne, psychologiczne, administracyjne, prawne i osobiste. Pozwala bliskim na zdobycie wiedzy jak rozpoznać depresję poporodową, jak ją odróżnić od innych zaburzeń emocjonalnych okresu poporodowego, jak leczyć, jak postępować z kobietą, jak jej można pomóc, jakie zasiłki przysługują matce, ojcu i innym bliskim przejmującym na czas leczenia kobiety opiekę nad dzieckiem, a także jakie są konsekwencje prawne leczenia psychiatrycznego i jak się przed nimi bronić. Zawiera informacje o rodzajach leczenia farmakologicznego i terapii psychologicznej. Wskazuje gdzie i jak szukać pomocy dla kobiety, ale też dla jej bliskich. Opisuje depresję poporodową ojców, ale też udziela rad jak zadbać o siebie będąc partnerem, ojcem, czy innym bliskim towarzyszącym chorej. Poradnik opisuje też konsekwencje nieleczenia depresji poporodowej jakie mogą wystąpić u kobiety, dziecka, rodziny. Poradnik, mimo wysokiej specjalizacji, napisany jest przystępnym językiem umożliwiającym zdobycie wiedzy i konkretnych wskazówek szerokiemu gronu czytelników. Książkę konsultowali wybitni specjaliści z dziedziny psychiatrii i prawa. Opatrzony pięknymi grafikami utalentowanego plastyka. Książka do nabycia na stronie www.isthis.org w zakładce księgarnia. Całkowity dochód z jej sprzedaży będzie przekazany na bezpośrednią pomoc osobom z depresją.”

Celem projektu pt. “depresja poporodowa” fundacji Wemenders jest zwiększenie świadomości na temat depresji po porodzie nie tylko u ciężarnych, ale też u ich bliskich, którzy powinni być wyczuleni na pierwsze objawy – w końcu problem dotyka najczęściej 10-15% świeżo upieczonych matek (czasem depresja może pojawić się też po dłuższym upływie czasu), a więc nie są to jednostkowe zdarzenia i każdy może się znaleźć pośrodku trąby powietrznej, złożonej z pustki, niepokoju i przygnębienia. Fundacja realnie pomaga chorym i im bliskim, umożliwia też przeprowadzenie wstępnej diagnozy. Dzięki m.in. forum i konsultacjom buduje społeczność o charakterze samopomocowym.

W ramach projektu, oprócz poradnika “Dziecko, matka i depresja”, będą organizowane warsztaty dla kobiet i ich bliskich w formie cyklicznych spotkań, na których uczestnicy dowiedzą się, jak radzić sobie z depresją poporodową. Powstają grupy wsparcia dla kobiet, prowadzone przez terapeutę. I co ważne, projekt zakłada profilaktykę depresji poporodowej poprzez wykłady specjalistów w szkołach rodzenia, co moim zdaniem jest dość istotne. Ok. pięć lat temu uczęszczałam na zajęcia do szkoły rodzenia i choć wykłady były zróżnicowane i ciekawe, o depresji poporodowej nikt nie wspomniał ani razu.

Droga mamo, może zaglądasz tu od dawna, a może znalazłaś się przypadkiem, bo wpisywałaś w google objawy, które Cię niepokoją. Masz wrażenie, że Twój baby blues nie przechodzi i trwa o wiele za długo. Z całego serca zapraszam Cię do kliknięcia w linki, które wrzuciłam do tekstu. Może to właśnie Ty jesteś tą jedną mamą na dziesięć, która bezsensownie cierpi. Bezsensownie, bo to, co czujesz, może być depresją, która jest chorobą jak każda inna. Tylko nie leczy się jej jak zapalenie gardła, ucha, jak złamanie. Może trochę trudniej, bo tu nie pomoże sama recepta i gips. Potrzebna jest świadomość i współpraca, aby zrobić ten pierwszy krok, po którym otrzymasz pomoc. Nigdy nie ukrywaj swoich uczuć. Im więcej wspierających osób znajdzie się obok Ciebie, tym łatwiej będzie wstać i to udźwignąć.

NA SKRÓTY:

www fundacji Wemenders
Fanpage Fundacji Wemenders
Tutaj kupisz książkę

PS. Dziękuję Agnieszce za rozmowę. Imię zmienione.

Udostępnij