Wczoraj rano wracałam do domu po dość ciężkim dyżurze, marząc o  ciepłej kąpieli i kawie z mlekiem. Co prawda kawa od dawna nie odracza mojego snu choćby o minutę – jeśli mam usnąć, padnę jak nieżywa. Nawet i po dziesięciu, ale piję ją i tak – litrami.

Piję nie tyle dla wątpliwych efektów kofeiny, co dla miłych skojarzeń, bo pachnąca kawa z mlekiem to zapach mojego domu. Mojej bezpiecznej przystani. No i tak ładnie prezentuje się w białym kubku z paprocią. 

Pociąg zbliżał się do stacji, więc podeszłam do drzwi, powtarzając w głowie mantrę – tylko nie dotknij poręczy, tylko nie dotnij poręczy, tylko nie dotknij poręczy.

Nakaz noszenia maseczek – tylko przepisy?

Wtem za plecami słyszę dialog:

Proszę pani, proszę założyć maskę. Jest przecież nakaz noszenia maseczek, a pani nie ma… – Starsza kobieta zwróciła się do młodej dziewczyny obok.

Dziewczyna nie miała maseczki na twarzy. Miała lekko postawiony komin, który pełnił “funkcję antymandatową” i nic więcej. Wydukała nieprzyjemnym tonem regułkę, że nie trzeba maski. Wystarczy zasłonięcie ust i nosa, a także tak naprawdę to nigdzie nie ma tego w przepisach, że trzeba zasłaniać cokolwiek.

Zdenerwowana starsza pani na to, że przecież to chodzi przecież o życie i zdrowie wszystkich ludzi, a nie jakieś przepisy.

Usłyszała w odpowiedzi kolejny bełkot o przepisach i o tym, że maseczka nie daje 100-procentowej ochrony.

Jak potoczyło się dalej, nie wiem, bo wysiadłam z myślą, że to prawda, maseczka nie da 100 procent pewności, że nie zachorujesz. Podobnie jak nie masz 100 procent pewności, że nie rozjedzie Cię samochód na przejściu dla pieszych, gdy przechodzisz na zielonym świetle.

A jednak nie znam żadnej osoby, która powiedziałaby, że przechodzi na czerwonym, bo na zielonym też może zginąć pod kołami, bo to bardzo pokrętna logika.

Jeszcze dwa miesiące temu ktoś znajomy powiedział, że ten cały Covid to sianie paniki. Wtedy jeszcze nie było tak strasznie, to prawda, ale dziś, mimo zatrważającej liczby zachorowań i śmierci, nadal są ludzie, którzy nie wierzą w pandemię. Ludzie, którzy mają za nic maseczki i zamiast włączyć myślenie, zasłaniają się kruczkami w przepisach.

Ci sami ludzie nigdy nie spojrzą w oczy człowieka, który chwilę przed sedacją do intubacji pyta, czy ma jakieś szanse.

Ci sami ludzie nie mają pojęcia, że dla ich rodziców i dziadków już teraz nie ma miejsc w szpitalach, jeśli zachorowaliby na covid z ciężkim przebiegiem.

Nie mają pojęcia, bo są ignorantami, którzy zarażają innych w imię nie wiadomo czego. Bo tak. Bo maseczki wywołują grzybicę. Bo pandemia jest wymyślona, żeby dołożyć wszystkim kolejną szczepionkę. Bo samozwańczy specjaliści tak mówią. Bo to kaganiec.

Wiele z nas to osoby bezobjawowe, które nie wiedzą o tym, że są chore. Musimy jakoś żyć, przemieszczać się, pracować, uczyć. Po to są maseczki, abyśmy nie zarażali się wzajemnie. Po to, aby dla każdego z nas, kto będzie tego potrzebować, znalazło się miejsce z tlenem w ścianie i respiratorem.

W całym kraju szpitale wyglądają jak lazarety. Z wstęgą karetek przed wejściem, bez perspektywy przekroczenia oddziału ratunkowego przez najbliższe kilka godzin. A w każdej z nich dogasa czyjeś życie. Życie czyjegoś taty, czyjejś mamy, męża, żony. To się dzieje tu i teraz. Telefony nie milkną od zapytań, czy znajdzie się miejsce, respirator dla kogoś, kto tkwi gdzieś w korytarzu izby przyjęć sto kilometrów dalej.

Wczoraj podano, że dla covidowych pacjentów jest jeszcze ponad 300 respiratorów, ale uwierz mi, że to nie ma żadnego znaczenia dla osoby, która potrzebuje respiratora tu i teraz, a on stoi gdzieś daleko w Polsce. Szmat drogi stąd.

W każdym tygodniu setki osób żegnają się z życiem, bo Covid potrafi zniszczyć płuca w parę dni tak, że nie nadają się do niczego. Z powodu Covid umiera się na niewydolność oddechową w wyniku wirusowego zapalenia płuc, niezależnie od tego, czy i ile jest chorób współistniejących. Nie myśl sobie, że skoro jesteś super zdrowy, w rosyjskiej ruletce za każdym razem będziesz mieć szczęście.

I ja wiem, że są też inne choroby, które zabierają ze sobą jeszcze więcej żyć, pewnie nawet więcej niż Covid, ale to żadne usprawiedliwienie. Choroby zakaźne mają to do siebie, że dziś jest 20 tysięcy chorych codziennie, a za miesiąc może być ich 3 razy tyle, za trzy miesiące razy 5.

Weź to proszę pod uwagę, zanim zrezygnujesz z noszenia maseczki na twarzy, że nie żyjesz tu sam. Tuż obok Ciebie siedzą inni ludzie – nie tacy zdrowi jak Ty, chwilowo osłabieni i schorowani. Bądź odpowiedzialny, tylko tyle… Nakaz noszenia maseczek to coś więcej niż przepisy.

 

 

Co jeszcze musi się wydarzyć, aby wszyscy ludzie zaczęli nosić maseczki w przestrzeni publicznej?

Wczoraj rano wracałam…

Opublikowany przez Ladythings.pl Wtorek, 3 listopada 2020

 

Udostępnij