Kilka lat temu oglądałam z zazdrością tytuły zagranicznych książek, pisanych przez personel medyczny – szczególnie przez pielęgniarki i ratowników. U nas takowe praktycznie nie powstawały, mimo że osób z drygiem literackim jest w naszym środowisku całkiem sporo. Zastanawiałam się, z czego to wynika. Moim zdaniem nasza praca jest ciekawa. Czasem dzieje się w niej tak dużo, że można byłoby o tym książkę pisać… Czy była to kwestia braku odwagi przed uzewnętrznieniem się? A może braku wiary w to, że kulisy pracy w ochronie zdrowia mogą kogoś zainteresować?

Po kilku miesiącach powolutku zaczęły pojawiać się książki o pracy personelu medycznego. To było zupełnie tak, jakby ktoś czytał w moich myślach! Z czasem było ich coraz więcej, a razem z pandemią nastało wielkie boom na reportaże medyczne. Oczywiście jestem ich wielkim fanem. Każdego jednego. Tym razem przeczytałam na Legimi książkę Yanka Świtały pt. Polski Sor. Nigdy nie byłam dobra w recenzjach, są to bardziej moje przemyślenia po przeczytaniu, taki wewnętrzny dialog z książką, jednak nazwijmy to roboczo recenzją. Myślę, że tak będzie lepiej.

Polski Sor – recenzja książki Yanka Świtały

Janek jest ratownikiem medycznym, który pracował na Sor i w pogotowiu ratunkowym. Zresztą możecie go zaobserwować na Instagramie pod nickiem Yanek43. Początkowo jego książka działała mi na nerwy. Co prawda naprawdę lubię oglądać Yanka na Instagramie – nie sposób nie polubić internetowo tak przesympatycznej osoby, zakochanej po uszy w swojej pracy a jednocześnie stąpającej twardo po ziemi, jednak było to coś innego niż spodziewałam się, że będzie. WTF – myślę – miał być reportaż o pracy, a jest to bardziej autobiografia. No cóż, mój szybki osąd był błędny, ponieważ w dalszej części książka przedstawiała się inaczej. Było widać szersze spojrzenie na cały system ratownictwa medycznego. Dlatego zwracam honor – ta książka nie jest tylko dla fanów Janka. Jest dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób interesują się systemem ratownictwa medycznego w Polsce. Natomiast czy jest dla laików, którzy nie mają styczności z medycyną? Jasne, wszystkie książki są dla wszystkich, ale myślę, że laik wielu rzeczy nie zrozumie tak jak medyk, który obcuje z tym pełnym niedoskonałości systemem na co dzień.

Janek opisuje, jak m.in. wygląda praca w pogotowiu, na SOR, w czasach pandemii Covid i jak wyglądały działania medyków na tzw. granicy. Przedstawia beznadziejność naszego systemu opieki zdrowotnej na wielu płaszczyznach. Ludzie często szukają pomocy, dzwoniąc po karetkę lub przyjeżdżając na SOR, nawet wtedy, gdy teoretycznie nie powinni, ponieważ ich życie nie jest zagrożone, a choroba czy dolegliwości kwalifikują się do leczenia w NPL, hospicjum lub przychodni. Jednocześnie Janek dostrzega, za co ma u mnie dużego plusa, że przez nieudolność naszego systemu ci ludzie czasem nie mają innego wyjścia – pozostaje im przyjechać na SOR. Są sytuacje, kiedy po prostu trzeba być człowiekiem i pomóc, podać leki, zaopatrzyć, mimo tego, że nie jest to urwana kończyna albo zatrzymanie krążenia.

Raz w życiu byłam postawiona w podobnej sytuacji – tylko raz w życiu wzywałam pogotowie kilka lat temu. Zawsze starałam się radzić sobie inaczej, bo jako medyk rozumiem, że wezwanie karetki to ostateczność. Jednak w tamtej sytuacji odczułam chyba największą bezradność w życiu. Usłyszałam przez telefon, że jestem egoistką i ktoś umrze przeze mnie na ulicy, bo nie będzie mieć karetki. Chciało mi się płakać z powodu tej sytuacji, bo przecież każdy kto mnie zna wie, że jestem najmniej roszczeniową i najbardziej spokojną osobą na świecie. Niestety, ale jest pewna grupa osób, niewidoczna dla naszego systemu opieki zdrowotnej. Ciężko chorej osobie, chorej onkologicznie i już leżącej, do której nie może przyjechać lekarz NPL, hospicjum nie może, bo jest niedziela, autem osobowym nie sposób zabrać do szpitala, pozostaje telefon na pogotowie. Możemy się tym irytować, że ktoś zapycha SOR, ale takie są fakty.

Polski Sor – Będzie bolało…

Dość dużo uwagi Janek poświęca zagadnieniom związanym ze stanem psychicznym medyków. Jak wiadomo, wśród medyków dużo osób zmaga się z różnorakimi problemami – syndrom stresu pourazowego, nerwica, uzależnienia. Janek przyznaje, że sam ma depresję. Skala tego zjawiska pokazuje, z czym zmagają się medycy. Straszne obrazy, tragiczne sytuacje, do tego przepracowanie, brak możliwości przerobienia emocji, a przede wszystkim brak dostępności psychologa/terapeuty dla medyków, zbiera swoje żniwo. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – jak żyć normalnie, kiedy człowiek co drugi dzień ogląda śmierć, wypadki, agonię, przerażającą samotność? I choć to, co można, robi, to nie ze wszystkim tak się da. Nadchodzi wtedy bezradność i poczucie beznadziejności.

Ostatni gwóźdź do trumny przybiła pandemia covid. Wiecie, kiedyś miałam ambitny plan rozruszania na tym blogu kategorii pt. z biblioteki medyka – o książkach takich jak Poolski Sor Janka Świtały, o książkach o pracy pielęgniarek, ratowników i lekarzy. Jednak kategoria ta umarła. Na mojej półce piętrzą się książki o pracy w Covidzie, które zakupione dawno, wciąż czekają na przeczytanie i recenzje. Ja po prostu nie byłam w stanie ich przeczytać, bo sama praca na oddziale covidowym, bezsilność wobec śmierci ludzi, którzy przecież mogli jeszcze pożyć, gdyby nie ta choroba, to było dla mnie aż nad to. Dopiero teraz jestem w stanie powoli wrócić do tego, co lubię – do książek o pracy medyków, do reportaży medycznych i innych. Praca w Covidzie była trudna, nie przynosiła satysfakcji. Jedyne co dawała, to depresję, smutek i przygnębienie. Jeśli jesteś foliarzem i antyszczepem, w książce nie przeczytasz zbyt wielu pochlebnych opinii na swój temat…

Książka Janka Świtały od strony technicznej

Czytając książkę miałam czasem wrażenie chaosu. No to trzeba przyznać, że napisana była chaotycznie. Ma to swoje plusy i minusy. Zdecydowanie widać, że Janek jest medykiem, a nie pisarzem. Mam nadzieję, że się za to nie obrazi, jeśli kiedyś przypadkiem dotrze tutaj, w tę czeluść Internetu, w której siedzi mój blog. Ale… podkreślam ALE ten styl gawędziarski ma swój urok i mi osobiście czytało się dobrze. Tak dobrze, że nawet nie zwróciłam jakiejś szczególnej uwagi na wulgaryzmy, które są w książce. Ja ich nawet za bardzo nie zakodowałam, że się pojawiają. Dopiero teraz, kiedy sobie wróciłam do książki na szybkie przypomnienie (czytałam ją ok. 2 miesiące temu), dostrzegłam nieco niecenzuralnych słów. U Janka tak wtopiły się w styl pisania, że po prostu tam pasowały.

No cóż, pora kończyć. To był naprawdę długi dialog z książką. Reasumując, warto przeczytać książkę o polskim sorze, choć w tym przypadku trzeba nastawić się, że porusza ona wiele zagadnień i ten tytułowy sor jest tylko kroplą w morzu.

Cieszę się, że sięgnęłam po książkę Yanka – czytało się szybciutko, na pewno nie jest to zmarnowany czas. Lubię czytać książki o pracy medyków z wyraźnym podkreśleniem – o pracy medyków w Polsce, bo te zagraniczne są często oderwane od rzeczywistości i pompatyczne. Tutaj mamy to, co najważniejsze – czystą prawdę o tym, jak wygląda od kuchni praca ratownika medycznego w różnych okolicznościach.

Udostępnij