Jeszcze dwa miesiące z niewielkim hakiem, a pan Wrzesień zapuka także i do naszych drzwi. Jedyny taki miesiąc w roku, który łączy ze sobą smutek minionego lata i ekscytację, towarzyszącą nadejściu Nowego.

Miesiąc, który ma zapach sklepu papierniczego. To skojarzenie nie opuszcza mnie od lat. Nowe książki, zeszyty, kredki tak cudnie kolorowe. Zapach druku wymieszany z oczekiwaniem. Już nie lato, a jeszcze nie jesień. Taka przedjesień, jak go czasem nazywam, którą czuć przy każdym wdechu.

Dla niektórych dzieci ten wrzesień będzie bardzo wyjątkowy, ponieważ wraz z nim rozpocznie się długa szkolna przygoda. Pierwszy plecak, pudełko na kanapki, piórnik i worek na kapcie. Pierwsze dzwonki, prace domowe, oceny.

Pierwsze sukcesy – oby było ich wiele… i pierwsze rozczarowania, których uniknąć się nie da, ale skoro już będą, to niech będą nauką na poczet dorosłego życia, bo człowiek jest sumą tych wszystkich smutków i radości, które spotykały go w przeszłości. I choć byłoby lepiej, aby sukcesy górowały, porażki też są potrzebne, żeby sobie wypracować, jak przez nie przebrnąć i dalej iść za ciosem. Nie poddawać się, jednym słowem.

Tak się złożyło, że Dunię przeczytałam córce kilka miesięcy temu. Szukałam książki, która nieco nawiązywałaby do szkoły, a bohaterka byłaby mniej więcej rówieśniczką mojej córki. Seria Dunia okazała się strzałem w dziesiątkę. Dziewczynka ma 7 lat i właśnie rozpoczyna pierwszą klasę.

Dunia ma tylko tatę, jej mama zmarła dłuższy czas temu. W szkole poznaje nową przyjaciółkę Fridę – taką od serca na dobre i na złe, ale Frida niestety się wyprowadza. Duni jest bardzo źle. Tęskni za Fridą, a w dodatku dwie inne dziewczynki z klasy jej dokuczają. Dalej znajdziemy wątek wypadku i choroby taty oraz trudności z akceptacją jego nowej partnerki, ale nicią przewodnią całości jest przyjaźń Duni i Fridy – taka najprawdziwsza, która przydarza się bardzo rzadko, a dziewczynki wspaniale ją pielęgnują.

Rose Lagercrantz to szwedzka pisarka, która nie stroni od trudnych tematów, jak widać, i całkiem dobrze jej to wychodzi. Mojej córce bardzo się podobało. Dosłownie połknęłyśmy wszystkie tomy z wyjątkiem siódmego, którego wtedy jeszcze nie było. Chwilami miałam mieszane odczucia, bo trzeba przyznać, że cała seria jest dość nieszablonowa i kompletnie nie przypomina mi niczego, co do tej pory czytałam dziecku. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w Dunia nie jest zwyczajną dziewczynką. Nosi w sobie taki nieokreślony, nieco dorosły smutek. Czasami Dunia nie może zasnąć lub się martwi. Przypomina sobie wtedy wszystkie momenty życia, w których czuła się szczęśliwa.

Kilka dni temu usłyszałam, że szkoły przygotowują się na wrzesień do zdalnego nauczania. Istnieje ryzyko, że nasze 7-latki jeszcze długo nie doświadczą typowo szkolnego życia. Pierwszy dzień w szkole pewnie zapamiętają na zawsze, podobnie jak większość z nas swój, będzie po prostu inny. Bez granatowej spódniczki i wstążki we włosach. Bez uroczystego otwarcia roku szkolnego na sali gimnastycznej i poznania nowych kolegów i koleżanek. Być może, kto wie, na razie pozostanie nam uczestnictwo jedynie w literackich perypetiach klasowych.

W każdym razie polecamy Dunię całym sercem dzieciom, które lubią nieco refleksyjne książki. Wszystkie tomy mają twardą oprawę i bardzo poręczny, niewielki format. Duża czcionka ułatwia czytanie, choć ze względu na długość, do samodzielnego czytania dla siedmiolatka może być za trudna, ale mimo to oznaczę ją tagiem książek do samodzielnego czytania, ponieważ wszystko inne, jeśli chodzi o stronę techniczną, jak najbardziej to ułatwia. Zdania krótkie, proste. Rysunki autorstwa Evy Eriksson są czarne, jest ich dosyć sporo – czasem na całą stronę, czasem tylko na fragmencie.

Moja córka, podobnie jak ja, uwielbia książki wydawane w seriach. Za każdym razem obiecuję sobie, że to już koniec i będziemy czytać pojedyncze książki, ale wyszło jak zwykle, czyli kolejny raz uwikłałyśmy się w historię, która ma aż sześć części, a właściwie od kilku dni już siedem. Przeczytałyśmy to w mig. Poniżej kolejność czytania.

Seria Dunia – kolejność czytania:

  1. Moje szczęśliwe życie
  2. Moje serce skacze z radości
  3. Kiedy ostatnio byłam szczęśliwa
  4. Życie według Duni
  5. Do zobaczenia następnym razem
  6. Szczęśliwy ten, kto dostanie Dunię
  7. Lepsza miłość niż brak miłości

 

Wydawnictwo Zakamarki

Każdy tom ma ok. 100 – 150 stron

Rysunki czarne, czasem na całą stronę, czasem na fragmencie

Dość duża czcionka

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Tak się złożyło, że Dunię przeczytałam córce kilka miesięcy temu. Szukałam książki, która nieco nawiązywałaby do szkoły, a bohaterka byłaby mniej więcej rówieśniczką mojej córki. Seria Dunia okazała się strzałem w dziesiątkę. Dziewczynka ma 7 lat i właśnie rozpoczyna pierwszą klasę. Dunia ma tylko tatę, jej mama zmarła dłuższy czas temu. W szkole poznaje nową przyjaciółkę Fridę – taką od serca na dobre i na złe, ale Frida niestety się wyprowadza. Duni jest bardzo źle. Tęskni za Fridą, a w dodatku dwie inne dziewczynki z klasy jej dokuczają. Dalej znajdziemy wątek wypadku i choroby taty oraz trudności z akceptacją jego nowej partnerki, ale nicią przewodnią całości jest przyjaźń Duni i Fridy – taka najprawdziwsza, która przydarza się bardzo rzadko, a dziewczynki wspaniale ją pielęgnują. Rose Lagercrantz to szwedzka pisarka, która nie stroni od trudnych tematów, jak widać, i całkiem dobrze jej to wychodzi. Mojej córce bardzo się podobało. Dosłownie połknęłyśmy wszystkie tomy z wyjątkiem siódmego, którego wtedy jeszcze nie było. Chwilami miałam mieszane odczucia, bo trzeba przyznać, że cała seria jest dość nieszablonowa i kompletnie nie przypomina mi niczego, co do tej pory czytałam dziecku. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w Dunia nie jest zwyczajną dziewczynką. Nosi w sobie taki nieokreślony, nieco dorosły smutek. Czasami Dunia nie może zasnąć lub się martwi. Przypomina sobie wtedy wszystkie momenty życia, w których czuła się szczęśliwa. Polecamy Dunię całym sercem dzieciom, które lubią nieco refleksyjne książki. Wszystkie tomy mają twardą oprawę i bardzo poręczny, niewielki format. Duża czcionka ułatwia czytanie, choć ze względu na długość, do samodzielnego czytania dla siedmiolatka może być za trudna, ale mimo to oznaczę ją tagiem książek do samodzielnego czytania, ponieważ wszystko inne, jeśli chodzi o stronę techniczną, jak najbardziej to ułatwia. Zdania krótkie, proste. Rysunki autorstwa Evy Eriksson są czarne, jest ich dosyć sporo – czasem na całą stronę, czasem tylko na fragmencie. #wydawnictwozakamarki #seriadladzieci #ksiazkidladzieci #literaturadziecięca #czytambolubie #czytamdziecku #roselagercrantz

Post udostępniony przez Pielęgniarka_ma_dziś_wolne (@pielegniarka_ma_dzis_wolne)

Udostępnij